Jeśli macie w zwyczaju słuchać czegoś więcej niż to, co do zaoferowania mają dwie największe stacje komercyjne w Polsce, z pewnością słuchacie Trójki. A raczej – słuchaliście, dopóki nadawał tam Wojciech Mann, Marek Niedźwiecki, Anna Gacek, Waglewscy…
Na początku marca tego roku, z niejasnych przyczyn, umowę wypowiedziano ulubienicy słuchaczy Annie Gacek, która m.in. współprowadziła przyjemną audycję z Wojciechem Mannem „W tonacji Trójki”. Za nią zrezygnował sam Mann, absolutny weteran dziennikarstwa radiowego. Wokół Trójki zagęściła się atmosfera, a spora część słuchaczy po prostu wyłączyła odbiorniki.
Apogeum absurdu nastąpiło, gdy a piątek 15.05 notowanie Listy Przebojów Trójki wygrała piosenka Kazika “Twój ból jest lepszy niż mój”, lecz listę usunięto ze strony Trójki tłumacząc to faktem złamania regulaminu notowań.
Coś się kończy, coś się zaczyna
Na szczęście aktorzy tej sytuacji zaczęli działać w social media. Wojciech Mann na Facebooku żartobliwie komentuje rzeczywistość, przypominając o dobrych czasach polskiego kabaretu, który uprawiał na przykład w „Za chwilę dalszy ciąg programu” (polecam obejrzeć choćby ten odcinek). Zaś Anna Gacek na Instagramie raczy nas filmikami, w których poleca różne przyjemnostki czy tworzy playlisty na Spotify, które przypominają jej audycje radiowe.
A teraz do rzeczy. W dyskusji pod jednym z filmów dziennikarki pojawiły się głosy, dlaczego nie nagra ona własnego podcastu na Spotify, w którym pomiędzy piosenkami będzie słychać jej muzyczne opowieści, za które tak bardzo pokochali ją słuchacze radiowej Trójki.
Niestety, sprawa nie jest taka prosta, ze względu na prawa autorskie do utworów muzycznych. Każda z piosenek udostępniona jest na Spotify w ramach licencji, co oczywiście jest w pełni usankcjonowane prawnie. Jest ponadto bardzo kosztowne. Od początku istnienia (2006) Spotify zapłaciło niemal 10 miliardów dolarów (stan na rok 2018) w samych tantiemach. Dlaczego? Aby korzystanie z muzyki było legalne, każda z osób tworzących piosenkę – wykonawca, właściciel nagrania, autor tekstu i wydawca – musi zostać opłacona.
Chcąc zatem stworzyć podcast podobny do audycji radiowej, należałoby uzyskać licencję do każdego z nadawanych utworów.
Jak uzyskać licencję i na co ona pozwala?
Licencja to umowa o przeniesienie autorskich praw majątkowych. Oznacza to, że za jej pomocą otrzymujemy prawo do korzystania z cudzego utworu. Sposób, w jaki to korzystanie ma nastąpić musi być w tej umowie ściśle określony – poprzez pola eksploatacji. Im ściślej określone pola eksploatacji, tym lepiej, bo tym mniejsze ryzyko ich przekroczenia i wykorzystania utworu bez zezwolenia autora. Ustawowo czas trwania licencji przewidziany jest na 5 lat, choć w umowie można to określić inaczej.
Wyjątkiem od konieczności uzyskania licencji są utwory domeny publicznej. Co do zasady dzieła przechodzą do domeny publicznej po 70 latach od śmierci ich autorów. Prawa autorskie do nich wygasają w ten sposób i dzięki temu można z nich korzystać, a co więcej – czynić to w celach zarobkowych.
Droga do uzyskania licencji to w przypadku utworów mniej znanych, po prostu kontakt z twórcą, ustalenie warunków i podpisanie umowy. Zdarza się również, że twórcy udostępniają swoją muzykę na platformach takich jak Soundcloud, a do wykorzystania utworów wystarczy e-mail lub telefon do twórcy – mowa wtedy o darmowej licencji. Z tego powodu często słyszymy powtarzalne melodie w tle filmików na Youtube – takie platformy dysponują określoną ilością podkładów, które zbiorczo uzyskały od niszowych artystów.
W przypadku artystów większego formatu, działających na masową skalę w grę wchodzą organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. W Polsce to m.in. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS czy Związek Artystów Scen Polskich ZASP – Stowarzyszenie. W Stanach Zjednoczonych – ASCAP (American Society of Composers, Authors and Publishers), BMI (Broadcast Music, Inc.) – z którymi to umowy podpisywało Spotify. Aby uzyskać licencję od takiego podmiotu, należy:
1. Sprawdzić w jakiej bazie organizacji zbiorowego zarządzania znajduje się utwór, czy może jest w domenie publicznej;
2. Wypełnić wniosek o udzielenie licencji zgodnie z procedurą obowiązującą w tej organizacji (inna będzie dotyczyła korzystania z utworów w Internecie, inna nadań radiowych i telewizyjnych) – w przypadku popularnego ZAiKSu formularze znajdują się pod tym adresem.
A co z prawem cytatu?
Prawo cytatu stanowi przykład dozwolonego użytku– sytuacji, gdy utwór można wykorzystać bez zgody autora. Ustawa Prawo autorskie wyraźnie określa ramy cytatu: dotyczy tylko urywków utworów, a cele cytatu to wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna i naukowa, nauczanie lub prawa gatunku twórczości. Zastosowanie cytatu nie wchodzi w grę w przypadku audycji radiowej. Dlaczego? Przede wszystkim w audycji słyszymy pełne utwory. Cytat ma naprawdę ograniczony zakres. W audycji należałoby zatem użyć tylko kilku sekund piosenki, a ponadto jej analiza musiałaby znacznie przeważać nad samym cytowanym fragmentem. A przecież w audycji chodzi o coś zupełnie odwrotnego – słowa mają tylko zachęcić do wysłuchania piosenki i wprowadzić słuchacza w jej klimat.
Słowo na koniec
Wykorzystując utwory chronione prawem autorskim, bez zgody autora, można narazić się na odpowiedzialność cywilną, a w skrajnych przypadkach nawet karną. Droga do zdobycia licencji znanych i popularnych utworów nie jest prosta, a nadto – to dość kosztowny proceder w przypadku wielu z nich. Dlatego właśnie nadawca radiowy ma przewagę nad jednoosobowym twórcą.
Na szczęście jest jeszcze wiele sposobów, by tworzyć audycje o muzyce. Choćby w formie podcastów w aplikacjach takich jak Audioteka, która licencje do utworów ma już zakupione, co pozwala na wykorzystywanie ich przez twórcę. Od Spotify jednak różni się tym, że to miejsce do odtwarzania audiobooków, a nie muzyki. Zatem licencje muzyczne są tam zdobywane na znacznie mniejszą skalę. Tym samym ich koszty są mniejsze. Ja także- jako fanka trójkowego (historycznego już) przekomarzania Gacek i Manna, życzę im powodzenia na nowej drodze życia!